Budowa pól golfowych

Budowa pól golfowych

Chciałbym zapoznać Państwa z szerszą tematyką dotyczącą budowy pól w kontekście samej gry w golfa oraz wpływu pola golfowego na środowisko.
Architektura pola golfowego to z jednej strony ukształtowanie terenu, nasadzenia i tworzenie ciekawych estetycznie efektów na kanwie otaczającego pole krajobrazu, a z drugiej konstruktorskie wykrojenie na kilkudziesięciohektarowej powierzchni z matematyczną dokładnością osiemnastu dołków, na których gra musi stanowić dla golfisty określony stopień trudności. Często trudno jest pogodzić te dwa w zasadzie sprzeczne zadania. Udaje się to tylko niewielu architektom pól golfowych na świecie.
Biorąc bowiem pod uwagę nie tylko te dwa elementy, ale także bezpieczeństwo gry w danej lokalizacji i warunkach, architekt musi rozważyć często dziesiątki różnych wersji, zanim powstanie wizja będąca ostateczną koncepcją projektu pola. A i ta często w trakcie budowy ulega niewielkim modyfikacjom w celu udoskonalenia obrazu pola, poprawienia bezpieczeństwa lub zwiększenia atrakcyjności toru.
Na początku XX wieku, kiedy budowa pól stała się biznesem, a nie inicjatywą grupy zapalonych entuzjastów tego sportu, zaczęły formować się pewne trendy i zasady projektowania. Oczywiście, jak wszystko inne, ulegają one zmianom ze względu na coraz lepszą technikę gry oraz nowoczesny sprzęt. Jednak pewne formy pozostają niezmienione i, pomimo zmiany stylów i tendencji w projektowaniu, dla każdego golfisty równą przyjemnością będzie zagranie na polu St. Andrews czy Augusta National, jak wycieczka na spektakularne nowe pola Ameryki Północnej. Właśnie kilka takich amerykańskich pól odwiedziłem w czasie studiów nad architekturą golfową i chciałbym podzielić się swoimi wrażeniami.
Stany Zjednoczone, choć nie są ojczyzną golfa, są z pewnością miejscem, gdzie golf zamieszkał na dobre. Jak wszystko w tym kraju, tak i golf stał się przedmiotem olbrzymiej konkurencji – budowniczych, architektów i właścicieli pól. Za coraz bardziej śmiałymi projektami szły coraz większe pieniądze. Dzisiaj nikogo nie dziwi budżet pola w wysokości 5-10 mln USD. Choć oczywiście można i w USA wybudować pole za dużo mniejsze pieniądze.
Chciałbym przedstawić Państwu dwa bardzo różne pola. Jedno powstało w 1912 roku w mieście Spokane w Washington, drugie to nowoczesne pole w okolicach Minnesoty powstające obecnie. Pole w Spokane to pole miejskie utrzymywane ze środków publicznych i jest własnością miasta – zyski z jego działalności wpływają do kasy City of Spokane. Ziemię pod pole podarował miastu w 1910 roku tutejszy szczep Indian. Teren przy rzece zarośnięty starodrzewiem wymagał ogromnej pracy: sporo karczowania i rekultywacji ziemi pod wycięte wśród drzew fairwaye. Będąc jednak na polu nie ma się wrażenia dużej ingerencji człowieka w naturalny krajobraz. Prześwietlone na obrzeżach drzewa tworzą z zielonymi nawierzchniami fairway’ów i green’ów doskonale zharmonizowany, daleki od „księżycowego” krajobraz. Tee dość duże ze względu na dużą intensywność gry (ok. 40.000 rund rocznie) i rozległe fairway’e oraz przejrzyste roughy sprawiają, że przyjemność z gry czerpią także ci mniej wprawni golfiści.
Rozmawiając z Head Greenkeeperem ma się wrażenie, że dla obsługi pola praca tutaj to nie tylko sposób na zarabianie pieniędzy, ale także sposób na życie. Każdy członek zespołu obsługi pola (a pracuje tu ośmiu greenkeeperów) gra w golfa. Handicap mojego rozmówcy jeszcze kilka lat temu wynosił „0”. Dzisiaj gra troszkę gorzej, ale nadal gra w golfa to dla niego największa przyjemność. Pole jest dobrze utrzymane choć tanie jak na amerykańskie warunki. Runda gry kosztuje tu tylko 20 dolarów.
Całkiem inne „nowoamerykańskie” pole to pole powstające w okolicach Minnesoty. Tutaj na 70 hektarach architekt pozwolił sobie na dość dużą ingerencję w działanie Stwórcy. Praktycznie każdy metr kwadratowy ziemi został zmieniony. Powstał szereg gór i pagórków, duże jeziora, green na wyspie z pomostem 200 metrowej długości. Krajobraz jest zmieniany z dnia na dzień, w miarę jak przybywają ciężarówkami prawie gotowe lasy (na zdjęciu). Driving range 350 metrowej długości pozwala na umieszczenie tee z obu stron, a target greeny już dziś kuszą golfistów oglądających budowę. Oczywiście całe pole wykonano według rygorystycznych amerykańskich specyfikacji. Nawadnianie obejmuje np. każdy metr powierzchni, a jego budżet bez infrastruktury to bagatela 5 milionów dolarów. Na tym polu prawdopodobnie nie będą Państwo mogli zagrać, bo będzie to pole prywatne. Chyba że wykupią Państwo członkostwo – kosztujące około 20.000 dolarów. To pole, choć drogie, jeszcze długo nie będzie miało tak „dojrzałego” wyglądu jak poprzednio opisywane. Jednak za 10-15 lat znikną ślady ręki projektanta i być może golfiści, grając tu w przyszłości, podziwiać będą „cud natury”.
Jeśli tak będzie, architekt osiągnął swój cel, a nasz golfista rozpocznie poszukiwanie nowego urokliwego zakątka, gdzie będzie mógł na łonie natury spędzić sobotnie popołudnie.
Gra w golfa bowiem ma to do siebie, że nigdzie na długo nie zagrzewamy miejsca. Pcha nas do poznania ciągle nowych dołków, nowych przeszkód, nie odkrytych jeszcze krajobrazów. Ale także każe nam wracać na „stare śmieci”, aby jeszcze raz, może tym razem skuteczniej, zmierzyć się z głęboką wodą przed znajomym greenem.