World Golfers Poland Chapionship – Sierra


Oczekiwania najwybredniejszych golfistów na pewno zostały zaspokojone na przepięknym polu golfowym w Wejherowie, gdzie 22 maja w kolejnych eliminacjach World Golfers Poland Chapionship 2010 i Diners Club Trophy spotkało się 87 graczy. W cudownych i satysfakcjonujących okolicznościach pola Sierra Golf Club nie było końca zachwytom nad doskonałymi greenami i fairwayami, króciutko przyciętymi, ale także budynek klubowy i profesjonalna obsługa spełniał oczekiwania najbardziej wymagających. W sobotni turniejowy ranek przywitała nas gęsta mgła i wilgotne greeny, natychmiast dyrektor pola podjął decyzje o osuszaniu greenów z rosy – tak by wszyscy gracze mieli równe szanse. Zresztą putowanie na doskonałych greenach, to był kolejny problem z którym zmagali się gracze. Maria Mitukiewicz z uśmiechem skarżyła się, ze nie ma problemów z putowaniem, ale na tych grenach sobie nie radzi… były bowiem bardzo wymagające – jak ktoś powiedział, trudno było odczytać break na szybkiej trawie. Jurek Safanow, który potrzebował dwóch uderzeń, by znaleźć się w roughie pod greenem na wysokości dołka nr 7 par 4, zrobił jeszcze kiepskiego chipa na green i 4 puty – twierdząc, ze to wina fotografującego…
Poważnym problemem, który wymagał konsultacji sędziowskiej okazało się markowanie piłeczki dla Michała Sokołowskiego, którego znacznik nie wiedzieć jak „wywędrował” z greenu, gdzie znalazła go Dorota Jankowska. Dorota nie była tego dnia zadowolona ze swoich 88 uderzeń, ale dla odmiany od Jurka obecności fotografa przypisywała dobry drive na dołku nr 10.
Turniej przebiegł bardzo sprawnie, zaś pełniący po raz pierwszy obowiązki scorera Karol Góra szybko wpisywał i przeliczał wyniki i właściwie o godz. 18 już było po turnieju – mimo, że z ostatniego flightu karty zdecydowała się oddać tylko jedna osoba nie informując o tym organizatorów, co przedłużyło nieznacznie zakończenie turnieju o niepotrzebne poszukiwania graczy.
Ceremonię wręczenia nagród prowadził (zaszczytnie) Hubert Kowalski odgrażając się co niektórym klubowiczom ostrym obniżeniem handicapów, a szczególnie „panu w łososiowym” – jak określi kapitan klubu – Bartłomieja Babija, który wywiózł cały bagażnik nagród.
Jeszcze tylko Krzysztof Wojtkun, który podczas gry nie zgubił żadnej piłeczki musiał wrócić na pole w poszukiwaniu swoich… okularów, które zostawił gdzieś między drzewkami na polu. Znalazł je i zadowolony został uwieczniony w galerii – mógł wrócić autem bezpiecznie prowadząc.

Jarosław Gaszyński