Psychika w grze

Psychika w grze

O tym, że golf jest grą zdominowaną przez naszą psychikę wiedzą wszyscy golfiści.
Mówi się nawet, że golf to gra w 90% mentalna i w 10% mentalna 
Przy czym należy zauważyć, że im wyższy poziom gry, tym rola psychiki jest większa.
Przekonał się o tym niedawno jeden z czołowych golfistów świata – Rory McIlroy.
W ubiegłym roku zagrał fantastyczny wynik 63 w pierwszej rundzie British Open.
Znokautował tym rywali i … własną psychikę.
W drugiej rundzie zagrał bowiem wynik 80 i tak właśnie przegrał British Open.

W tym roku również prowadził 4 uderzeniami po trzech rundach w turnieju Masters.
Ostatniego dnia zagrał jednak znowu 80 i zajął 11 miejsce, a miał szanse na zwycięstwo lub prawie pewne drugie miejsce.
Rory ma zaledwie 22 lata i to jest może również wyjaśnienie jego „wpadek”.
Bowiem gracz tej klasy będący w stanie zagrać w turnieju cyklu Majors wyniki poniżej par może przegrać tylko z samym sobą.

W grze w golfa występują dwa rodzaje stresów
Pierwszy to uczucie zniechęcenia i załamania które zna każdy początkujący golfista.
Załamuje się tym, że uderza w ziemie, topuje piłkę, wpada do wody itd.
Gdy gra trochę lepiej np. na poziomie handicapu 18 i po kilku wspaniałych dołkach robi na kolejnym dołku np. triple bogey lub nawet double, też się załamuje.
Jednak ten rodzaj stresu każdy prędzej czy później opanowuje, gdyż jest on bardzo częsty w karierze każdego golfisty.
Co robić i jak sobie z tym radzić ?
Jak to zwykle bywa, cudów nie ma, trzeba się do tego przygotować i potrenować w określony sposób.
Po pierwsze trzeba grać nie zapisując wyników, albo wręcz podnosić piłkę jak tylko wpadnie na green, bez puttowania.
Wtedy wynik staje się nieistotny, a koncentrujemy się na uderzeniach i technice.
Ideałem jest traktować każde uderzenie osobno i natychmiast o nim zapominać po jego wykonaniu.
Jest to trudne, gdyż nasza psychika nie chce zapomnieć.

Po drugie, im dłużej gramy tym jesteśmy bardziej odporni na ten stres, bo po prostu się do niego przyzwyczajamy.
Tak więc z tym pierwszym rodzajem stresu można sobie stosunkowo łatwo poradzić.

Jest jeszcze drugi rodzaj stresu który pojawia się w okolicach hcp 14 i który wystąpił właśnie o Rorego McIlroya.
Jest to stres, a raczej euforia po kilku dobrych uderzeniach czy dołkach.
Wyobraź sobie, że masz handicap 10-12 i robisz par, par, birdie, par, par, birdie.
Wiesz co się wtedy dzieje w Twojej głowie ?

Pomijając poczucie zadowolenia, mimowolnie pojawia się myśl „o Boże ale ja gram…”.
Przy kolejnym uderzeniu być może już nie ustawisz się tak dokładnie i precyzyjnie bo przecież „wszystko wychodzi”. No i efekt nie każe na siebie długo czekać.
Jakiś slajs do wody, jakieś uderzenie w ziemie i … już mamy 3-4 uderzenia więcej.
Z tym drugim rodzajem stresu (nazywam to raczej euforia) jest znacznie trudniej sobie poradzić.
Dlaczego ?
Gdyż na poziomie hcp 9 do 14 zdarza się jednak rzadziej niż pierwszy rodzaj stresu.

Jak sobie z tym radzić ?
Nie należy nic zmieniać, nic robić, tylko po prostu grać jak poprzednio.
Jak w pierwszym rodzaju stresu należy zapomnieć o wyniku, o poprzednich uderzeniach i po prostu dalej grac normalnie.
To trudne, bo czasem rozsadza z radości.

Tak wiec psychikę należy ćwiczyć i nigdy nie należy z nią walczyć.
Należy spokojnie oswajać się ze złymi uderzeniami i je akceptować (sam widziałem jak z piłki na 3 m od greenu na par 3, po pierwszym uderzeniu, Ernie Els zrobił double bogey).
Każdy się myli !

A jak gra się dobrze albo bardzo dobrze ?
To też należy to zaakceptować, że ciężka praca i trening dają efekty.

Gracz światowego formatu jak Rory McIlroy powinien zawsze pamiętać, że w golfie jak w życiu, do ostatniej piłki wbitej do ostatniego dołka nic nie jest pewne.
Poprzednie super uderzenia są jak los szczęścia w życiu i nie gwarantują sukcesu do końca.
Golf to chyba najtrudniejsza gra na świecie, gdyż przeciwnikiem jest własna psychika, a ona jak wiadomo lubi płatać każdemu figle.