World Golfers Championship oraz Diners Club Trophy po warszawsku, czyli trochę inna relacja z wyjazdu na turniej.
24 i 25 maja odbyły się kolejne eliminacje World Golfers Championship oraz Diners Club Trophy. W sobotę w Sobieniach Królewskich Golf & Country Club i w niedzielę na Lisiej Polanie w Pomiechówku, o awans do finału walczyło łącznie 230 golfistów.
Sobienie Królewskie Golf & Country Club.
W upale i sporym wietrze przyszło zmierzyć się golfistom z dziwnymi “lotniskowymi ” rafami , które wyhodowano tak, że tylko płakać można. To chyba brak wyobraźni sprawił, że pozostawiono je w takim stanie na turniej o takiej frekwencji i o taką stawkę. Efekt był do przewidzenia – rundka trwająca 6,5 godziny w upale i wietrze, sprowadzała się właściwie do szukania piłek! I to nie w przepastnych po pas chaszczach, a w “krótko ” przyciętych semirafach! Coś co ma być łagodną karą, za niecelne lub zbyt długie zagranie, staje się porażką i może skończyć się zgubieniem piłki! Kto z golfistów widząc staczającą się z farwayu piłkę, zagra prowizoryczną z powodu możliwości jej zgubienia? Nikt, oprócz grających w Sobieniach! Tam jest to możliwe, a raczej pewne! Brak wyobraźni w tak podstawowym zakresie przygotowania pola, nie świadczy najlepiej o fachowym podejściu do tematu. I tak za każdym mniej udanym uderzeniem, następowało drugie takie na wszelki wypadek, aby unikać powrotu na poprzednie miejsce. To musi trwać i przy tak licznej obsadzie turnieju nie jest trudne do przewidzenia, zwłaszcza gdy spodziewamy się przyjezdnych gości nieogranych z polem, którym trudno przewidzieć, jaką to niespodziankę wykombinował projektant np. z jakimś wzgórkiem. A wystarczyło ten semiraf przyciąć krócej, tak by widać było chociaż fragment wystającej piłki i pewnie z tych ponad 6 godzin urwalibyśmy dobre kilkadziesiąt minut! Można by sądzić iż jest to celowe działanie, by naciągnąć oczekujących zakończenia turnieju i wręczenia nagród golfistów, na dodatkowe zamówienia w barze, ale to raczej fałszywy trop, biorąc pod uwagę działanie tegoż baru. Pomijając ceny piwa ( 12 zł za butelkę bardzo średniej jakości książęcego), bo te można sobie ustalać dowolnie i według swojego “widzimisię”, to jeszcze niczym w czasach PRL-u , trzeba było swoje odstać. Więc z całym szacunkiem dla zwycięzców, do ceremonii wręczenia nagród nie dotrwaliśmy i chyba nie tylko my.
Mając sporo czasu podczas oczekiwania trochę się nad tym zastanowiłem i doszedłem do wniosku, że to chyba taki już jest standard działania tego kompleksu i nikt się tym nie przejmuje, bo podobny model działania jest także w hotelu. Zacytuję tu fragment zachęcającego tekstu ze strony www kompleksu ” Oprócz hotelowego spa i restauracji, nasi goście mają do dyspozycji również luksusowe wyposażenie oraz przyjazną obsługę. Nasz luksusowy hotel w pałacu pod Warszawą sprawi, że poczujesz się wyjątkowo”. Owszem poczułem się wyjątkowo już po przyjeździe, nasze pokoje miały być gotowe dopiero po 17 , “bo mamy imprezę” , ok. nic wielkiego droga teraz do stolicy wyśmienita więc specjalnie zmęczeni nie byliśmy a na pole nas ciągnęło wielce. Zapytaliśmy jeszcze tylko w recepcji czy możemy zjeść obiad na polu i otrzymawszy zapewnienie, że tak, przecież na polu jest restauracja, zatem pełni zapału i wiary pognaliśmy na pole. Tam zaś okazało się, że zjeść to możemy co najwyżej kanapki i to jak je dowiozą z hotelu! Ot i cały misterny plan legł w… , po kilkunastu minutach kanapki były, nawet świeże. I tu napisze najbardziej popularne słowo w golfie “gdyby” – gdybyśmy o tym wiedzieli zjedlibyśmy w hotelu jak należy i przyznaję smacznie ( jak się później okazało) a do tego w przyzwoitej cenie. Pobiegliśmy zatem na pole, gdzie pan starter sprawdził nasze ulgowe z racji rundy treningowej bilety. I rozpoczęliśmy grę. Czytałem regulamin pola i przyznam, że jest on wyczerpujący i reguluje prawie wszystkie oczywiste kwestie, które kiedyś gdy jeszcze nie było kursów na zieloną kartę, należało po prostu znać i przestrzegać! Trochę się zdziwiłem gdy mijał nas na dziewiątym dołku dżentelmen o azjatyckiej urodzie, samotnie przemierzający pole w dżinsach do kolan i tiszercie. Nie donieśliśmy na niego, w końcu po polu jeździ marszal a na pierwszym tee jest starter. Zresztą chcąc cokolwiek zjeść tego dnia, musieliśmy zakończyć naszą rundkę po 9 dołkach, gdyż kolację w hotelu podają do godziny 21.30. To jednak nie był koniec atrakcji tego dnia. Kolację (nawet smaczną) udało nam się po średnim czasie oczekiwania w końcu zjeść. Gdy przyszedł czas na coś mocniejszego, okazało się, że nie możemy, bo barman właśnie kogoś gdzieś odwoził i bar jest chwilowo nieobsługiwany. Cóż jako zahartowani bywalcy wielu turniejów golfowych, coś zawsze ze sobą w zanadrzu posiadamy, więc udaliśmy się do pokoju na golfowe wspominki i analizę naszej jutrzejszej gry. Gorzej zapewne miało towarzystwo z imprezy namiotowej, które oblegało bar, czekając na powrót barmana. Zasnąć można było, tak ok. godziny 3, gdy muzyka ( tu przyznam, że repertuar był w dobrych klimatach) w namiocie ucichła.
Podsumowując, specjalnych powodów do ponownych odwiedzin w Sobieniach nie znalazłem. Sadzę, że przydałoby się nieco wnikliwsze ogarnięcie tematu, może kilka etatów więcej i małe szkolenie pracowników a będzie lepiej.
Przydała by się także jakaś reguła lokalna, pozwalająca na uwolnienie piłki z włączonego na stałe dodatkowego nawadniania przy którymś tam greenie pierwszej dziewiątki, bo nie każdy ma ochotę grać z błota i pod “prysznicem”. Wystarczy oznaczyć to jako teren w naprawie!
Lisia Polana.
Kolejny turniej i nocleg mieliśmy zaplanowany w hotelu na polu Lisia Polana, gdzie dotarliśmy przed meczem tylko dlatego, że po kilku godzinach, ostatecznie odpuściliśmy sobie oczekiwanie na ceremonię (za co oczywiście przepraszamy zwycięzców, ale duchem byliśmy z wami).
Ostatni raz na tym polu byłem ładnych kilka lat temu. Jakiś specjalnych wspomnień poza zbożem po środku oznaczonym jako hazard i krowami za płotem nie miałem. Ot nowe pole jeszcze nie ułożone i tyle. Jednak słyszałem, że wiele się zmieniło na lepsze. Jest okazja w postaci WGC, dlaczego więc nie zweryfikować tych pochwał – pomyślałem. Wieczór zaczął się dobrze, pokoje czekały, telewizor w restauracji był, kolacja także. Wieczór przy szklaneczce z odgłosami świerszczy także, żyć nie umierać! Same przyjemności, a nasza dość długa pogawędka przeciągnęła się na tyle, że bar już zamknięto. I tutaj czekało mnie miłe zaskoczenie, bo nikt specjalnie nie oponował na naszą propozycję uregulowania rachunku w dniu jutrzejszym. Normalnie, czyli tak jak powinno być! Rano wprawdzie okazało się, że nie możemy zatrzymać pokojów do popołudnia , by po rundzie się spakować, odświeżyć itd. , tzn. mogliśmy, ale za połowę ceny doby, co było już informacją taką sobie.
Pole było przygotowane przyzwoicie, tzn. rafy były tam gdzie być musiały, a te przepastne to już grały na specjalne życzenie. Greeny dość szybkie i gdzieniegdzie pofałdowane. Pole nie jest specjalnie wymagające, choć czasami przydługie. Jednak po latach, gdy urosły drzewa a w pamięci nie wiele zostało, warto zwłaszcza przed ważnym turniejem, zagrać tam rundkę treningową. Turniej przebiegł sprawnie, pogoda dopisała, frekwencja również – czyli kolejny udany dzień w miłym towarzystwie.
Kolejna odsłona eliminacji już 7 czerwca w Częstochowie na polu Rosa Private Golf Club, a znając to pole śmiało mogę napisać – będzie perfekcyjnie!
Wyniki :
2014.05.24 – Sobienie Królewskie G&C;HCP do 5
1 Tatarczuk Kamil 71
2 Parkinson David 74
3 Geritz Mikołaj 77
HCP 6 – 10
1 Duczmal Marianna 68
2 Oleksa Karol 74
3 Wyrzykowski Paweł 75
HCP 11-15
1 Łazowski Krzysztof 71
2 Dembowski Andrzej 74
3 Czyżak Andrzej 74
HCP 16-20
1 Korzeniewski Krzysztof 73
2 Kozak Robert 73
3 Tian Marek 73
HCP 21-25
1 Jasina Ted 71
2 Buczek Mirosław 75
3 Kotlarek Sławomir 75
HCP 26-36
1Józefiak Marek 62
2 Zięba Marcel 69
3 Cioczek Dorota 69
2014.05.25 – Lisia Polana
HCP 0 – 10
1 Batogowski Piotr 71
2 Marciniak Wojciech 71
3 Skudlarski Łukasz 74
HCP 11-15
1 Bury Krzysztof 70
2 Dudek Artur 71
3 Zięba Marcin 72
HCP 16-20
1 Łukasiński Maciej 66
2 Wójcik Krzysztof 68
3 Paskudzki Grzegorz 68
HCP 21-25
1 Jasina Ted 65
2 Langner Janusz 65
3 Zięba Marcel 73
HCP 26-36
1 Milczarkiewicz Piotr 69
2 Minasiewicz Mariusz 69
3 Bobkiewicz Piotr 71
Zwycięzcom gratulujemy!