Największe dramaty na ostatnim dołku ? gdy zwycięstwo wymyka się z rąk
Golf to sport, w którym wszystko może się zdarzyć ? aż do ostatniego uderzenia. Czasem wystarczy jeden błąd, chwila dekoncentracji albo zła decyzja, by zamienić pewne zwycięstwo w bolesną porażkę. Historia profesjonalnego golfa zna wiele takich dramatów ? rozgrywających się na oczach tysięcy widzów i milionów kibiców przed ekranami. Oto kilka najbardziej pamiętnych momentów, gdy wygrana była o krok, a jednak zniknęła na ostatnim dołku.
Jean Van de Velde ? British Open 1999, Carnoustie
To jeden z najbardziej ikonicznych golfowych dramatów. Jean Van de Velde stanął na osiemnastym tee z trzema uderzeniami przewagi. Wydawało się, że nic nie może pójść źle. A jednak ? Francuz, zamiast bezpiecznie zakończyć rundę, zdecydował się na ryzykowną grę.
Jego pierwsze uderzenie trafiło w trybuny, drugie ? w głęboki rough, a trzecie? w wodę. W pewnym momencie Van de Velde zdjął buty i wszedł do strumienia, rozważając grę z wody. Ostatecznie zaliczył potrójnego bogeya i stracił prowadzenie. Przegrał później w dogrywce. Ten dramat do dziś uważany jest za symbol pychy i pecha w golfie.
Phil Mickelson ? US Open 2006, Winged Foot
Phil Mickelson marzył o zdobyciu brakującego tytułu US Open. Na ostatnim dołku miał jedno uderzenie przewagi. Potrzebował tylko par, by wygrać? ale zdecydował się zagrać drivera ? zamiast bezpiecznego żelaza. Piłka poleciała w lewo, uderzyła w namiot prasowy, a kolejne uderzenie wylądowało za drzewami. Po dramatycznej sekwencji uderzeń zakończył dołek z double bogey i przegrał turniej jednym uderzeniem.
Jego słynne słowa po rundzie: ?Jestem idiotą? ? przeszły do historii. Do dziś wielu kibiców zastanawia się, jak potoczyłaby się ta historia, gdyby wybrał mądrzejszą strategię.
Adam Scott ? British Open 2012, Royal Lytham & St Annes
Australijczyk przez cztery dni grał wybitnego golfa. Na cztery dołki przed końcem miał aż cztery uderzenia przewagi. Wydawało się, że zwycięstwo jest formalnością. Jednak wtedy coś się załamało ? Scott zaliczył cztery bogeye z rzędu, a Ernie Els niespodziewanie objął prowadzenie.
Na ostatnim greenie Scott miał putta, który mógł uratować dogrywkę. Spudłował. Jego twarz po ostatnim uderzeniu ? zrezygnowana, ale pełna klasy ? pokazała, że nawet najlepsi mogą przeżywać bolesne chwile.
Dustin Johnson ? US Open 2015, Chambers Bay
DJ był o krok od triumfu. Na osiemnastym dołku potrzebował eagle, by wygrać, birdie ? by wejść do dogrywki. Po genialnym drivie i świetnym drugim uderzeniu miał szansę na eagle z niespełna dwóch metrów. Spudłował. Potem? spudłował także putta na birdie. Zamiast zwycięstwa ? porażka jednym uderzeniem.
To był jeden z tych momentów, w których napięcie sięga zenitu, a presja staje się nie do udźwignięcia ? nawet dla największych talentów.

Jordan Spieth ? Masters 2016, Augusta
Spieth miał wszystko pod kontrolą ? prowadził przez większość turnieju, a na dziewiątym dołku ostatniej rundy miał pięć uderzeń przewagi. Ale potem przyszła katastrofa. Na dołku nr 12 ? słynnym par 3 nad wodą ? Spieth dwukrotnie wpadł do Rae?s Creek. Zanotował poczwórnego bogeya i w jednej chwili stracił prowadzenie.
To, co miało być drugim z rzędu triumfem w Masters, zmieniło się w bolesną lekcję. Spieth nie ukrywał łez podczas ceremonii wręczania Zielonej Marynarki.
Golf to gra serca i głowy
Te historie przypominają, że golf to sport, w którym emocje, strategia i odporność psychiczna są równie ważne jak technika. Ostatni dołek potrafi być bezlitosny ? to miejsce, gdzie decydują się losy całych karier. Tam, gdzie adrenalina, presja i wyobraźnia rywalizują z chłodnym rozsądkiem.
Dla kibiców to chwile, które zapadają w pamięć na lata. Dla zawodników ? lekcje, które niosą więcej niż jakiekolwiek zwycięstwo.
Każdy z nas ma swój indywidualny golfowy dramat. Pamiętamy go długo, na pewno do kolejnego – większego! Ten moment, gdy serce zamarło i wtedy kończymy naszą opowieść, kultowym – “gdyby”!
