Race to Dubai. Ja też chcę do Dubaju!
Znany wszystkim golfistom cykl turniejów golfowych The European Tour Race to Dubai jest od 2009 roku naturalną kontynuacją Order of Merit. Umowa sponsorska między European Tour, a głównym sponsorem – Funduszem Inwestycyjnym Leisurecorp’s z Dubaju, opiewa na 5 lat.
Ranking ten od zawsze skupiał najlepszych golfistów z European Tour, ale równie często pojawiają się w nim najlepsi zawodnicy PGA Tour. Jest to podyktowane wielkością nagród, ale też rangą rozgrywanych zawodów. Race to Dubai, to 51 turniejów w ciągu 382 dni. Pierwsze zawody w sezonie 2009 odbyły się już w listopadzie 2008. Rozegrane w Szanghaju HSBC Champions z imponującą pulą 3,900,561 Euro, wygrał nie byle kto, bo sam Sergio Garcia. Race to Dubai przetoczył się przez pola Azji (Chiny), dalej przez Hong Kong, Australię, Afrykę Południową, bliski wschód z polami Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Tajlandię, Stany Zjednoczone i w końcu zawitał do Europy. W większości są to imprezy samodzielne, rozgrywane w ramach European Tour, ale czasami punktowane jako imprezy rozgrywane w ramach PGA Tour. A punktowanie jest proste. Liczy się suma zdobytych nagród pieniężnych. Na koniec sezonu 60 najlepszych zawodników otrzyma prawo gry na Jumeirah Golf Estates w Dubaju, na turnieju Dubai World Championship. Stąd też nazwa: Race to Dubai, czyli Wyścig do Dubaju.
A na mecie wyścigu turniej z, bagatela, 10 mln dolarów do podziału, z czego zwycięzca otrzyma czek na 1,666,660 $. Jakby tego było mało, to 15 najlepszych zawodników dostanie do podziału następne 10 mln dolarów, jako podsumowanie cyklu. Sam zwycięzca dodatkowo uhonorowany zostanie też prestiżową nagrodą Harry`ego Vardona. Można sobie przytaczać wielkie kwoty w dolarach, euro, czy funtach, od których może zakręcić się w głowie…, ale – pomyślałem sobie – fajnie byłoby otrzeć się o ten golfowy świat. Otóż i tutaj znalazłem coś dla nas – amatorów.
Zamiast iść na pole, siadaj przed komputerem
W ramach popularyzacji cyklu, organizatorzy nie zapomnieli o widzach i miłośnikach golfa obserwujących zmagania w Race to Dubai. Na stronach Europeantour.com można wziąć udział w Fantasy Race to Dubai. Po krótkiej rejestracji, gdzie podajesz swój e-mail, nadajesz nazwę drużynie – stajesz się coachem zespołu swoich marzeń. I nie jesteśmy w tym wcale ograniczeni. Colin Montgomerie, selekcjoner zespołu europejskiego na najbliższy Ryder Cup, może nam tylko pozazdrościć. Wybieramy 15 zawodników spośród profesjonalnych golfistów amerykańskich, europejskich, azjatyckich i innych. Kogo tylko chcemy! Najważniejsze, aby w każdych zawodach wybrani przez nas golfiści zdobyli najwyższe nagrody pieniężne. Jeśli nie znamy dobrze zawodników, to komputer przydzieli ich nam na chybił trafił. Możemy stworzyć dowolną ilość drużyn.
Zabawa polega na rywalizacji z innymi amatorami golfa przed monitorem. Co tydzień organizatorzy rozsyłają aktualną pozycję Twojej drużyny, pierwszą setkę najlepszych teamów oraz sumę zgromadzonych przez nich nagród. W ramach rywalizacji jest jeszcze jedna atrakcja. Można zadeklarować własną ligę i jako jej szef zapraszać do niej przyjaciół, by rywalizować w mniejszym gronie. Może nie będzie to Liga Mistrzów, ale taka nasza lokalna liga okręgowa. Wystarczy zainicjować ligę, wysłać zaproszenie i podać hasło zaproszonym.
Rzecz jest prosta i pozwala na modyfikacje w trakcie. Bo co zrobić z zawodnikiem, który złapał w sezonie kontuzję? Albo woli grać na PGA Tour? Albo stracił formę? Po prostu wyrzucamy go z drużyny i zastępujemy innym, lepszym graczem. Niestety, cała kasa, którą ten do tej pory dla nas zdobył – przepada, a tej zdobytej dotychczas przez nowego zawodnika, niestety nie możemy sobie przypisać.
Zabawa świetna, a w dodatku nie pozbawiona nagród. Organizatorzy znowu okazali szczodrość. Na zakończenie całego cyklu fundują wraz ze sponsorem, a jest nim Titleist, nagrody dla pierwszych 20 coachów. Zwycięzca poleci bussines klasą do Dubaju, gdzie spędzi 5 nocy w hotelu 5-gwiazdkowym. Nocy, ponieważ w dzień będzie miał możliwość zagrania na tym samym polu, co zwycięzcy Race to Dubai – na polu Jumeirah Golf. Oczywiście taki super znawca golfa zostanie wyposażony w zestaw kijów i torbę od firmy Titleist. Uczestnicy zabawy, którzy uplasują się na miejscach 2-5 muszą zadowolić się zestawem żelaz oraz gustowną torbą. Miejsca 6-10 nagradzane są firmowym driverem, a 11-20 rocznym zestawem piłek firmy tej samej firmy. Pod nazwą roczny zapas kryje się informacja drobnym drukiem, że będzie to 6 tuzinów. Szkoda, że nie wiedzą oni ile piłek rocznie potrafię zgubić na polach golfowych… Bo oczywiście skuszony cennymi nagrodami i chęcią posmakowania hazardu założyłem swój własny zespół…
Po pierwszym turnieju – klęska. Moi mistrzowie zgarnęli tylko 90 tysięcy. Zajmowałem 14,800 miejsce. OK, wymieniłem słabych, dodałem nowych i… efekt był natychmiastowy. Po Celtic Manor Wales Open miałem na liczniku 1,221,000. Dużo. Ale spadłem na miejsce 15,094. Lider przekroczył 10,5 mln, a pierwsza dwusetka moich konkurentów zarobiła przeszło 9,5 mln. Coś z tą znajomością profesjonalnego golfa u mnie słabo… Nie załapię się nawet na zestaw piłek, więc tak sobie myślę, że chyba porzucę ten komputer i pójdę na pole.
P O T R E N O W A Ć.