Przewodnik po gatunkach golfowych cz II

To analiza z gatunku tych, po których traci się znajomych. Dlatego rękawiczki golfowe zostają w torbie. Zakładamy chirurgiczne, nalewamy schłodzone Chablis i z precyzją skalpela przystępujemy do wiwisekcji. Głos oddajemy naszej obserwatorce, której wzrok jest ostrzejszy niż nowiutki wedge, a język bardziej cięty niż trawa na greenie w dniu turnieju.

FAUNA FAIRWAYOWA Cz II

„Fashionistka” okiem koneserki:

„Skarbie, niektórzy grają w golfa, inni po prostu go noszą”

Środowisko naturalneJej naturalnym środowiskiem jest oczywiście sterylna, pachnąca nowością przestrzeń pro-shopu, którą traktuje jak osobiste sanktuarium. Na polu golfowym jedynie gościnnie użycza swojej obecności, zwykle w porach, gdy słońce operuje pod idealnym kątem do robienia zdjęć na Instagrama. Unika mglistych poranków, bo wilgoć, jak wiadomo, prostuje włosy, a jej pojawienie się przed 10:00 rano byłoby równie prawdopodobne, co znalezienie torebki Birkin na wyprzedaży. Kiedy wchodzi do klubu, robi to efektownie. Pojawia się jak zwiastun frontu atmosferycznego – wszystko cichnie, powietrze gęstnieje od perfum, a zegarki zaczynają mierzyć czas w paryskich minutach. Nie sposób jej nie zauważyć. Błyszczy się bardziej niż nowy zestaw żelaz po dodatkowym chromowaniu, a kolor jej paznokci ma własny numer Pantone.

Psychologia i predyspozycje

Jej psychika to misternie skonstruowany ołtarz wzniesiony ku czci samej siebie, gdzie ofiarami są paragony z butików. Egzystencja kręci się wokół fundamentalnej potrzeby estetycznej walidacji. Golf jest dla niej jedynie trójwymiarowym tłem, scenografią, na tle której odgrywa cotygodniowy monodram pod tytułem „Patrzcie i podziwiajcie”. Jej największą przywarą, a zarazem mechanizmem obronnym, jest selektywna amnezja dotycząca wyniku. Zły rezultat na dołku to dla niej błąd typograficzny w pięknie oprawionej książce – irytujący, ale nieistotny dla ogólnej wartości dzieła.

Zachowania charakterystyczne (gdy myśli, że nikt nie patrzy).

To najsłodsza z iluzji – ona zawsze zakłada, że ktoś patrzy. W chwilach rzekomej samotności jej zachowania osiągają apogeum. Lubi prowadzić głośną rozmowę telefoniczną na środku fairwaya, rzucając nazwami luksusowych kurortów, by upewnić się, że flight za nią słyszy, gdzie spędza wakacje. Jej „dyskretne” poprawianie makijażu przy użyciu odbicia w driverze to już klasyka. Prawdziwym arcydziełem jest jednak jej pre-shot routine: jeden próbny swing dla rozgrzewki, a trzy kolejne, by sprawdzić, jak materiał spódniczki układa się w ruchu. Grać z nią to doświadczenie duchowe – głównie dlatego, że musisz w sobie odnaleźć zen, żeby nie cisnąć puttera w jezioro po czwartej przerwie na „domknięcie aury looku”.

Sposób komunikacji.

Jej arsenał werbalny to szczytowe osiągnięcie dyplomacji wojennej. Nigdy nie powie wprost, że twój strój jest koszmarny. Zamiast tego, z uśmiechem godnym anioła, rzuci: „Kochanie, ten strój jest absolutnie uroczy. Tak odważnie jest nosić pastele z zeszłego sezonu, podziwiam cię”. Jej wymówki po nieudanym uderzeniu to sonaty na cześć samej siebie: „Ten piasek ma zupełnie inną granulację niż w Dubaju, moje wedgesy nie są do tego przyzwyczajone”. Potrafi również wyrafinowanie skomplementować nieudane uderzenie partnerki: „Cudownie uderzyłaś. Tak naturalnie, bez próby kontroli… bardzo autentyczne”.

Techniki przetrwania.

Zła runda to dla niej koncept równie abstrakcyjny jak fizyka kwantowa. Gdy gra zmierza w kierunku katastrofy, ona nie walczy. Ona dokonuje rebrandingu. Runda sportowa staje się „artystycznym happeningiem w plenerze”. Jej karta wyników to raczej luźna propozycja, zbiór sugestii, a nie twardy dowód. Kiedyś, po utopieniu trzech piłek z rzędu, z promiennym uśmiechem oznajmiła: „Wystarczy tej prozy życia. Kto ma ochotę na Aperol? Stawiam pierwszą kolejkę, żeby uczcić ten piękny dzień”. I w ten sposób zamknęła temat, zanim ktokolwiek zdążył zapisać jej dwucyfrowy wynik.

Przykładowy dołek – studium przypadkuPar 3.

Zamiast wybrać kij, ona dokonuje wyboru piłki.– Hmm, ta fuksja chyba będzie się gryzła z zielenią greenu. Wezmę perłową, bardziej pasuje do moich kolczyków.Staje na tee i wykonuje ruch tak wystudiowany, że wygląda jak kadr z reklamy perfum. Piłka, najwyraźniej onieśmielona, leci prosto w najgłębszą część bunkra.Zapadła cisza. Ona podchodzi do krawędzi piaskownicy, spogląda w dół z miną Marii Antoniny patrzącej na tłum.– Absolutnie wykluczone – oznajmia z niewzruszonym spokojem. – Te buty są z tegorocznej kolekcji, nie będę ich narażać na taką traumę. To byłby stylistyczny impas.Zwraca się do nas:– Zapiszcie mi, co chcecie, kochane. Ja w tym czasie sprawdzę, czy ten nowy filtr na Instagramie dobrze oddaje ten odcień błękitu nieba.Z uśmiechem triumfu na ustach omija bunkier, zostawiając nas z jej piłką i poczuciem egzystencjalnej pustki. Wygrała. Znowu.

Podsumowanie.

Ona nie jest golfistką. Jest kuratorką własnego wizerunku, a pole golfowe to jej prywatna galeria. Jej prawdziwym przeciwnikiem nie jest par, lecz ryzyko modowej wpadki. I choć doprowadza nas do szaleństwa swoją próżnością, to w głębi duszy trochę jej zazdrościmy. Bo ona już dawno zrozumiała to, z czym my wciąż walczymy: w tej grze, jak i w życiu, czasem najważniejsze jest po prostu dobrze wyglądać, przegrywając.

Redakcja portalu
Redakcja portalu golfpl.com
http://www.tv-golf.pl