Znów Toya bierze wszystko.

Mateusz Gradecki po raz trzeci i pewnie nie ostatni, został mistrzem Polski Mężczyzn. W turnieju rozegranym na polu w Postołowie, Mateusz zwyciężył uzyskując rewelacyjny wynik 212 uderzeń. Na drugim miejscu z jednym uderzeniem więcej uplasował się Adrian Meronk, a trzecie zdobył Jan Szmidt – 214. Na uwagę zasługuje fakt, że wszyscy trzej zawodnicy trenują w Toya Golf & Country Club.
Trzy dni trwały zawody wyłaniające Mistrza Polski Mężczyzn, na jednym z najstarszych pól w Polsce. Już pierwszego dnia Adrian Meronk podniósł poprzeczkę współzawodnictwa grając nieosiągalne w tym dniu dla innych zawodników i prawie magiczne 66 uderzeń! I kiedy wydawało się, że jest poza zasięgiem…., kolejnego dnia zawodów Mateusz Gradecki zagrał kolejną niesamowitą rundę tych zawodów, wyrównując tym samym rekord pola wynoszący 65 uderzeń!
Niesamowite także jest to, że pierwsze trzy miejsca to różnica 1 uderzenia!Kolejne 212,213,214, to wszystko minusowe wyniki po 3 dniach! Następne, 4 miejsce z wynikiem 220 uderzeń, uzyskane przez Alexandra Kleszcza to +4! To 6 uderzeń straty do trzeciego wyniku i 8 do zwycięzcy. W golfie to przepaść! Wyniki te pokazują nam, że właściwie “trzej przyjaciele z boiska” są (przynajmniej na razie) poza zasięgiem pozostałych graczy. Właściwie wszystkie kolejne mistrzostwa mogłyby się ograniczyć do rozgrywek pomiędzy “kolegami z boiska” i jeszcze kilku innych juniorów, ale na szczęście są jeszcze mistrzostwa seniorów i innych grup wiekowych do, których chłopaki się jeszcze nie łapią, co daje możliwość pogrania innym golfistom.
Podsumowując krótko, doczekaliśmy się czasów, że mamy zawodników grających naprawdę dobrego golfa! Golfa na światowym poziomie. I pamiętajmy o tym, że to tak naprawdę jest dopiero pierwsze pokolenie golfistów, kształconych i szkolonych w przyzwoitych warunkach. Pamiętajmy także, że te osiągnięcia są wynikiem ich ciężkiej pracy, ale także determinacji ich rodziców, którzy kiedyś pokochali grę w golfa i postanowili zaszczepić ją u swoich dzieci.
Rozwój golfa jest właściwe dopiero przed nami, rosną kolejne rzesze juniorów i być może szybciej niż myślimy, czego oczywiście sobie życzymy, w czołówkach światowych list, zobaczymy polskie nazwiska.

Zdjęcie ze strony PZG.