XIII PZU POLONIA CUP – Z A K O Ń C Z O N A

„Wystarczyło” zagrać 211 uderzeń w trzech rundach, aby zdobyć puchar zwycięzcy w XIII PZU POLONIA CUP ! Minus pięć na 54 dołkach musiał mieć zwycięzca – Grzegorz Gawroński, aby móc zabrać kryształowy puchar zwycięzcy do domu. Zwykłe minus trzy już nie wystarczy, o czym przekonał się ubiegłoroczny mistrz, a także – zwycięzca Polish Matchplay Championship, Michał Kasprowicz. Finaliści podczas trzech dni zawodów zanotowali na swoich kartach 40 wyników poniżej 80 uderzeń! Natomiast w VI Tui Polish Mid Amateur Championship było ich tylko 8! To chyba jakieś nieporozumienie? Zdają się to potwierdzać doskonałe minusowe wyniki na Polonii z lat ubiegłych, łącznie z minus 11 Mateusza Jędrzejczyka sprzed dwóch lat. I fakt, że na liście startowej tegorocznej Polonii naliczyliśmy aż 44 graczy z handicapem poniżej 10!
Żeby wygrać różne krajowe mistrzostwa, wystarczy zagrać bardzo dobrze, żeby wygrać Polonię, trzeba bić swoje życiowe rekordy! Potwierdził to Grzegorz Gawroński – już pierwszego dnia zagrał minus 4, i dobił konkurentów wynikiem minus 2 w ostatniej rundzie.
Mistrzostwa Polski wydają się być na niższym poziomie, niż turniej towarzyski! Coraz bardziej widać też, że na liczny udział najlepszych graczy trzeba pracować latami i sama nazwa „Mistrzostwa” już nie wystarcza. Tegoroczna Polonia pokazała także, że „starzy wyjadacze” mają się dobrze – kto by przed zawodami przypuszczał, że zawodnik biorący udział w Polonii po raz dziesiąty, może wygrać finał? Gracze, którzy niedawno wyszli z wieku juniorskiego, mogli walczyć tylko o to, by się otrzeć o podium. Na ten turniej przyjeżdżają i grają ludzie po, w trakcie choroby lub bezpośrednio przed wizytą w szpitalu! Tylu graczy idących trzy dni przez pole mimo różnych dolegliwości (Kasia Kaźmierczak noc przed finałem spędziła w szpitalu), na innych krajowych turniejach nie uświadczysz.
Takich wiernych i wytrwałych uczestników było zresztą wielu, co też jest cechą tego turnieju. Wśród Polonusów wygrał Andrzej Stasiak z Kanady, który wraz z Michałem Poniżem jako jedyny grał we wszystkich trzynastu edycjach Polonii Cup!
Przez trzy dni grano właściwie we wszystkich warunkach pogodowych. Pierwszego dnia było ekstremalnie gorąco, drugiego prawdziwy potop, a trzeciego prawie zimno i wiatr, który potrafił wyczyniać z piłkami prawdziwe cuda. Mimo to, najlepsi uzyskiwali znakomite wyniki i potwierdzili świetną formę. Wszyscy zaś walczyli. Szczęściarzem dnia okazał się Jan Szmidt, który wprawdzie zajął miejsce w połowie stawki, ale na dołku nr 16 zrobił pierwszego w życiu eagla. Podczas uroczystości zakończenia turnieju w salach hotelu Amber Baltic najlepsi dostali fajne nagrody, ale to nie one były najważniejsze. Ani najcenniejsze w krajowych turniejach. Tu, naprawdę liczy się udział. Dlatego, za rok też zamierzają przyjechać na trzydniową „harówkę” w doborowym towarzystwie.